Rusznikarz |
Administrator |

|
|
Dołączył: 22 Paź 2006 |
Posty: 175 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
Ostatnio dominuje opinia jakoby sklepy ,,militarne" były uczęszczane przez małolatów, którzy naśladują Arnolda, Stalona oraz np. takiego Norrisa. Ale najbardziej dziwi mnie, jakoby społeczność nie widziała takiej ogromnej różnicy między słowami ,,pistolet" a ,,wojna". Fakt, pistolety są czasami używane na wojnie, ale równie dobrze w sporcie, myślistwie, samoobronie, pokazach rekonstrukcjii historycznej etc. Czemu broń ma ciągle kategorię ,,wojskowość" zamiast ,,technika". Wszakrze wolens-nolens jest to (TAK!) narzędzie. Dobrze, ale wróćmy do posiadana broni przez sub - kultury patologiczne. A mianowicie cojś za bardzo nie mam ochoty wierzyć, jakoby chuligan, myślący tylko jak zdobyć drobne na piwo załatwi sobie pistolet, będzie go czyścił, uczył się strzelania. Tak! Filmy uczą, jakoby strzelanie było rzeczą najprostrzą na świecie. Jakoby osoba, która po raz pierwszy w życiu trzyma broń w ręku trafiała w cel wielkości monety z 25 metrów. To oczywista bzdura, gdyz zanim opanuje się ,,spust" niejeden nie trafi w tarczę! A do tego w stresie, przy drżących palcach. Raczej wątpie, czy Chuligani porzucą prostackie żyletki, kije i wezmą się za naukę celowania, spokojnego ściągania spustu etc. Powoli zaczyna się zatracać myśl, iż broń wymaga! Tak, to nie jest tak, że Skin kupuje Glocka, idzie do banku, wybiega trzech uzbrojonych, wyszkolonych ochroniarzy, a on każdemu trafia dokładnie między oczy, po czy bierze pieniądze i wychodzi... . Zatem raczej niezbyt opłaca się zakazywać uczciwym obywatelom dostępu do broni, tylko po to, aby utrudnić dresom dostęp do niej. Zresztą oni i tak wezmą koktajl mołotowa... (Oczywiście jest to tekst nieoficjalny, nie jest skierowany do jakichkolwiek instytucyj) |
|